Razer Destructor > Testy
Po dokładnym przedstawieniu tego, co do zaoferowania Destructor ma na zewnątrz, przyszedł czas na testy techniczne. To one zdecydują, czy nowy model podkładki Razera zasiądzie w loży dla gadżetowo-esportowych VIPów, czy zostanie na wieki zesłany w beznadziejną otchłań esportowo-gadżetowych bubli. Tradycyjnie już do zabawy chętnie przystąpiły cztery zawsze gotowe do testów myszki z mojej skromnej kolekcji. Nie będę Was dłużej trzymał w niepewności. Bierzmy się za testy. Komu let’s, temu go.
Zaczniemy od czegoś mniej zjawiskowego i nie robiącego furory – mianowicie od jednego z produktów tajwańskiego potentata – A4Techa. Do testu przystąpił model X750BF, którego zrecenzowałem swego czasu na łamach eSports.pl. Jak owa mysz prowadzi się na bardzo śliskiej tafli Pana Demolki? Bardzo dobrze. Posów jest łagodny i bardzo przyjemny. Co ciekawe nie słychać niejednokrotnie uciążliwego dla uszu odgłosu szurania. Ślizgacze myszki doskonale rozumieją się z litą powierzchnią, po której jeżdżą. Nie przeszkadza także spora waga gryzonia, ponieważ miły ślizg sprawia, iż w ogóle nie odczuwamy sporych oporów, jakie przecież stawia taki ciężar.
Współpraca mechaniczna układa się świetnie. A jak z destruktorem kooperuje niedoskonały przecież sensor myszy rodem z Azji? Tutaj tak wspaniale już nie jest. Przy szybkich ruchach na jakie pozwala gładź , czujnik lekko się gubi. Myślę, że spowodowane jest to zbyt szybkim posuwem, na jaki możemy sobie pozwolić w przypadku tego sprzętu. Oczywiście niedoskonałości te i drobne „sztuczki” A4Techa to tylko wybryki chwilowe i rzadkie. Ogólnie partnerstwo tych dwóch urządzeń układa się dobrze i właściciele tychże myszy po zdecydowaniu się na zakup tej oto podkładki (i na odwrót) nie będą żałowali wydanych pieniędzy.
Czas na kolejnego gryzonia. Poczęliśmy od niedoskonałej myszki i nie zmieniamy klimatu, aczkolwiek udajemy się półkę cenową wyżej. Od razu wiadomo o co chodzi – mowa tu o Microsoft Habu. Sprawdźmy jak sprawuje się na jeszcze świeżej i ciepłej „podstawce” pod gryzonie. W tym przypadku współpraca powierzchniowa jest nieco bardziej zachwiana, niż w przypadku X750BF. Co prawda ślizg nadal jest bardzo przyjemny i łagodny, jednak czuć już bardzo subtelny opór. Jest to różnica naprawdę minimalna, aczkolwiek odczuwalna dla wrażliwszych dłoni. Także w aspekcie szurania nieco się zmieniło. Tutaj jest już ono bardziej słyszalne, w porównaniu do testu wyżej. Nie jest uciążliwe, ale już wykrywalne.
O ile w poprzednim przypadku sensor momentami nie dawał sobie rady i wysyłał kursor na niekontrolowaną wycieczkę, to już w przypadku Habu ma się to nieco inaczej. Zaskoczyła mnie wzorowa współpraca czujnika z powierzchnią. Dał o sobie znać przyrost kontroli pracy na myszach laserowych, o którym mowa na opakowaniu. Jak doskonale wiemy owoc połączonej myśli technicznej Razera i Microsoftu ma czasami fochy, jednak podczas moich testów nie miało takie zdarzenie ani razu, co można uznać za spory sukces. Współpraca ta może być przykładem dla innych. Doskonałość techniczna Destructora z niedoskonałością Habu zaowocowało udanym duetem, któremu do szczęścia potrzebny by był jedynie mniejszy opór pracy mechanicznej…
Kolejnym gryzoniem, który stanął w szranki z groźnym, destrukcyjnym podkładem jest Razer Diamondback Plasma. Do testu przystąpiła wersja wcześniejsza, jeszcze bez nowoczesnego sensora 3G. Jak tenże produkt radzi sobie na wytworze tych samych inżynierów, którzy przecież stworzyli i jego? Radzi sobie wyśmienicie. Nie jest tajemnicą, iż technicy optymalizują jak najbardziej parametry, aby współpraca produktów tej samej marki zawsze układała się wzorowo. Jest tak w przypadku chociażby SP i Ikari od SteelSeries, jest tak i z Razerami. Ślizg jest łagodny i przyjemny. Nie słychać żadnego szurania, wszystko ładnie i pięknie. Wzór dla konkurencji.
A jak z sensorem? Tutaj także wyśmienicie. Szczerze mówiąc to spodziewałem się, że owe wytwory amerykańskiej firmy będą ze sobą kooperowały bardzo dobrze i się nie zawiodłem. Drobnym faux pas w wykonaniu specjalistów Razera byłoby wydanie produktu nie współpracującego w sposób nienaganny z innymi sprzętami tej samej marki. Na tym polu spisali się znakomicie, ponieważ sensor nawiązuje z taflą Destructora bardzo owocną współpracę. Kursor nie ucieka, nie „świruje”. Wędruje dokładnie tam, gdzie chce właściciel. Właśnie tak powinno to wyglądać, tak to sobie wyobrażałem. Podejrzewam, że i inne modele myszek spod znaku żmii sprawują się na takim podłożu równie fascynująco.
Na koniec zostawiłem sobie najdroższą z całego kwartetu. SteelSeries Ikari, bo o niej mowa, jest myszą najświeższą i najbardziej zaawansowaną z tego grona, a co za tym idzie najbardziej wartościową materialnie. W tym przypadku współpraca na linii Ikari-Destructor wygląda podobnie jak w przypadku Habu. Niby wszystko jest w jak najlepszym porządku, jednak nie jest to tak bardzo dobre jak u np. Diamondbacka. Co prawda posów jest bardzo przyjemny, jednak czuć bardzo delikatny opór powierzchniowy. Jest to doznanie bardzo słabo wyczuwalne, do którego bardzo szybko można się przyzwyczaić. Czuć je tylko przy pierwszym kontakcie i jest ono także źródłem drobnego szurania, słyszalnego przez nasze ucho.
Lepiej za to układa się współdziałanie laserowego czujnika z surowym Destructorem. Jak dobrze wiemy, Ikari wyposażono w bardzo dobry laserowy sensor o wysokiej rozdzielczości odczytu. Jego praca na tej podkładce przynosi bardzo pozytywny efekt. Nie ma mowy o niedokładnościach w działaniach sensora, czy niekontrolowaniu postaci w grach. Kooperacja układa się jak należy, powinna być wzorem dla innych. Świetne połączenie! Z czystym sumieniem mogę polecić tę parę!
I tym oto sposobem dobrnęliśmy do końca testowania Razera Destructora. Modele myszek, jakie wystąpiły w tej recenzji, to zupełnie inne i odmienne od siebie produkty. Każdy oferuje potencjalnemu nabywcy coś innego, choć tak naprawdę mają ten sam cel i wykorzystanie. Wyniki jakie otrzymaliśmy utwierdzają mnie w przekonaniu, iż zakup Destructora do dobra inwestycja. Z ciekawości po tej oto podkładce przeleciałem także zabytkową myszką kulkową. Nie zdziwiło mnie zgodne partnerstwo obu urządzeń. Jak widać nowy, choć nie najnowszy, produkt Razera potrafi radzić sobie nie tylko z wiązką światła i lasera, ale także ze starszymi technologiami, jaką bezsprzecznie jest będąca już tylko obiektem żartów kulka. Wzorowo!
Wstęp | Wygląd | Testowanie | Podsumowanie