Na scenie panuje burdel i nikt nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Tak wygląda aktualnie krajobraz polskiego StarCrafta. Zapewne jeszcze nigdy wcześniej w historii SC:BW nasze narodowe talenty nie marnowały się tak bardzo. Przejawem aktywności został dziś iCCup, w którym wybicie rangi B zdaje się zadawać niemały ból naszym graczom. A jeśli ktoś pyta: „Czemu nie grasz więcej chłopie? Trenuj, by wejść na szczyt”, to spotyka go pełne politowania i ironii spojrzenie. W sumie, nie ma sensu dziwić się graczom, skoro zostali już tylko oni, zdezorientowani i przerażeni, bez pomocy innych.
Bo burdel był i będzie tu zawsze. Amen. Czasami, kiedy ktoś uważa, że sytuacja wymyka się spod kontroli, stara się ją złapać za łeb, wytrzaskać porządnie po mordzie i odstawić w kąt. Wtedy albo kończy w szpitalu ze złamaniem szczęki, albo może stopniowo realizować swoje dalsze plany. Nierzadko w takich sytuacjach, kiedy sprawa wydaje się być ważna, do jednego człowiek dochodzi kolejny, do nich następni. Razem mogą więcej. Mogą, jeśli chcą. Ale co się dzieje, jeśli nikt nie ma ochoty wziąć się za wprowadzenie prawdziwych porządków? Odpowiedź jest prosta: wtedy panować zaczyna niezdrowa anarchia, jak na scenie SC:BW.
Tylko czy anarchia może być zdrowa? Na pewno. Ale nie taka, jaką obserwujemy na naszym podwórku ostatnio. Kochane dzieci, w tym roku nie będzie Mistrzostw Polski w RTS. Dlaczego? Nie dlatego, że kogoś dopadła grypa, ale dlatego, że nigdy nikogo takiego nie było. Generacja starych graczy, będących jednocześnie dojrzałymi i zorganizowanymi ludźmi, już dawno odeszła od klepania w myszkę i klawiaturę. Ich pierwszy krok, dawno temu, to zajęcie się prowadzeniem klanów, reprezentacji, turniejów. Z czasem jednak codzienne czytanie komentarzy sceny musiało całkowicie złamać ich cierpliwość. Nie dziwi więc, kiedy kolejni, najstarsi członkowie odchodzą pełni niesmaku wobec tego, co się stało w ostatnim czasie. Robienie czegoś dla innych stało się najgorszą formą masochizmu – niczym znienawidzona praca za 4 złote na godzinę, do której trzeba wstawać codziennie o piątej rano. Jak więc dziwić może fakt, że nie ma komu zająć się organizacją Mistrzostw Polski? Całe szczęście, że ludzie stojący za HLC czy WCG nie wyobrażają sobie turnieju bez StarCrafta, bo inaczej polski gracz nie miałby w tym roku ani jednego turnieju wartego uwagi.
Turnieje turniejami. Niejeden powie, że brak Mistrzostw Polski to głupota i żadna w tym wina sceny. Co jednak z życiem codziennym? Bo wydaje się, że scena od wielu miesięcy żyje tylko tropieniem ciot komputerowych, zastanawianiem się nad tym, czy „StarCraft umarł”, gdzie jest MIStrZZZ, itd. Największą frajdę stanowi jednak zakładanie pełnych nienawiści tematów, na przykład o tym, jak bardzo nieudolnym kapitanem POL-Teamu jest Raven. I chociaż trzeba przyznać, że nasza reprezentacja wygląda ostatnio słabo, to nie do końca jest to wina kapitana. Raven nie wyciąga ręki do osób, które mogły by mu pomóc w codziennych obowiązkach, albo wyciąga ją do niewłaściwych osób. Niemniej, kiedy czyta temat o swoim dowodzeniu kadrą, może tam jedynie oddzielać obelgi od pochwał. Podczas gdy w normalnych warunkach oddzielać powinien dobre pomysły od złych. Zamiast burzy mózgów, mamy deszcz kału spadający na każdego, kto wystąpi przed szereg.
Ucieka się więc do tworzenia jednej kadry, zamiast dwóch. Zapisuje się reprezentację do mało prestiżowego turnieju WNL – po to tylko, że bez harmonogramu rozgrywek szalenie ciężko było by nam regularnie grać z innymi krajami. Wszystkie decyzje zapadają „na chwilę obecną” i mają uspokoić atmosferę, a nie stworzyć podwaliny pod dobrą przyszłość. Polscy czołowi gracze zawsze rozdawali karty na samym szczycie niekoreańskiej sceny. Nasza reprezentacja przypomina jednak teraz rozstrojone skrzypce, na których nikt nie potrafi zagrać i widownię, która gwiżdże, mimo że sama nie odróżnia skrzypiec od kontrabasu. Pomysłów na poprawę sytuacji nie ma raczej nikt. A jeśli ma – boi się je przedstawić.
Były kapitan reprezentacji ma już powyżej dziurek w nosie nowego, chociaż mieli tak pięknie ze sobą współpracować. HSTV po kilku miesiącach ogromnej wręcz aktywności w kwestii SC:BW, przestało w jakikolwiek sposób interesować się tą sceną i Polacy nie mają nawet szans oglądać rodzimego StarCrafta na żywo. Ciekawe powtórki w sieci znaleźć jest bardzo trudno. Nasi najmocniejsi gracze trenują tylko okazyjnie, byle nie spaść za nisko w ladderze iCC. Są w stanie szybko dobić na sam szczyt, ale brakuje im motywacji. Dziś mogą nią być tylko i wyłącznie pieniądze. Nie zapłacimy im = oni nie zagrają na najwyższym poziomie. I pętla zaciska się wokół szyi – ale gracza, czy widza? Turniejów on-line jest jeszcze mniej niż LAN-ów, Liga CW ledwo przędzie – niektórym nie chce się nawet pisać newsów z wynikami. Klany mają po trzydziestu zawodników, z których gra góra siedmiu. Nie ma powodów do śmiechu, najmniejszych.
Warunki dyktuje większość. Niektórzy odczuwają bardzo dużą przyjemność, kiedy po raz setny w miesiącu napiszą – bez względu na pytanie czy pytającego – „StarCraft umiera”. Cieszy ich takie bezmyślne pisanie. Czyżbyśmy więc mieli do czynienia z najbardziej niepoważną sceną w Polsce? Z taką, która cieszy się z tego, że jej ukochana gra umiera? Jeśli tak, smutna to prawda. Wierzę jednak, że gdzieś tam ukryta jest też mniejszość. Ludzie, którzy chcieliby, aby aktywne granie wciąż było czymś więcej, niż „ciotowaniem”, aby dyskusja była prowadzona na poziomie, aby w kadrze znajdowali się Ci, którym na reprezentowaniu Polski naprawdę mocno zależy. Z pewnością nie brakuje ludzi, którzy mają w sobie dużo ognia i potrafią wizjonersko spojrzeć na to, co teraz, w przypływie żalu, nazywam burdelem. Gdzieś tam, głęboko, wszyscy oni - trzeźwo myślący, dojrzali, zorganizowani ludzie są. Jeśli jednak w porę nie wyjdą na światło dzienne, będą winni śmierci StarCrafta nie mniej niż ci wszyscy, którzy dziś włączają komputer, aby zabrać głos, a nie zagrać grę. Dla sceny da się jeszcze coś zrobić przed wyjściem SC2. Bo mimo że jest ona pełna dziecinnych zachowań i zwykłej głupoty, to wciąż drzemie w niej głód pojedynków i widowiska. Trzeba ją tylko nakarmić, zanim sama się zje z tego głodu.
#1 | kluczmen
2009-03-11 23:48:18
tak, ale jak wiesz widowisko bedzie gdy ktos sie zajmie jego zorganizowaniem, a o tym cospotyka orgow na scenie napisales w pierwszej czesci tekstu, sad but true - dlatego kolejna scena zaczyna zjadac swoj wlasny ogon (po et i bf2 choc w tym ostatnim sytuacja byla troche inna)
ps : nie gram w stara bo jestem lamcza ;p
#3 | Exil
2009-03-12 01:43:05
#4 | bolksTV
2009-03-12 08:31:42
#2 | raul
2009-03-12 00:10:56
#5 | Miś
2009-03-12 11:51:56
A ja w sumie powiem to samo co juz kiedys bylo mi dane - graczu, chcesz zarabiac? To zapierdalaj, zeby wyjechac do Koreii i nie wracaj po kilku miesiacach bo jakies problemy... kij z nimi. Jesli komus zalezy to sobie poradzi - zawsze tak jest.
#6 | ZuluNation
2009-03-12 11:56:53
* U * K * R * Y * T * Y *
#7 | pol3k
2009-03-12 12:03:14
p&p
#8 | Siemys
2009-03-12 15:22:25
#9 | th0t
2009-03-12 20:32:08